Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/288

Ta strona została przepisana.

Gdy pierzaste zwiastuny dnia, pobudziwszy się w lesie, rozpoczęły poranne swe pieśni, Halef i obaj Bebbejowie zerwali się również ze snu.
Zaledwo Halef przetarł oczy, zapytał mię pocichu:
— Mógłbym już teraz mówić, czy też jeszcze należy milczeć?
— Lepiej, abyś milczał — odrzekłem, — bo zresztą nie masz nic ważnego do powiedzenia, a o wiele korzystniej dla nas będzie, jeżeli zwrócimy całą uwagę na szejka. Obrócę go tak, aby na razie przynajmniej nie spostrzegł Bebbejów.
Przyciągnąwszy Szir Samureka nieco dalej, dobyłem noża i, przykładając ostrze do jego piersi, rzekłem:
— Do tej chwili miałeś zamknięte kneblem usta, ale ja ci je odetknę, abyś mógł snadniej oddychać. Pozwalam ci również mówić ze mną, ale tak pocichu, abym ja jeden mógł tylko słyszeć. Gdybyś zbytnio podniósł głos lub zawołał o pomoc, wówczas krzyk ten byłby ostatni w twojem życiu, bo w tej samej chwili koniec noża zanurzy się w twem sercu.
Szejk po odjęciu mu knebla odetchnął kilka razy głęboko, poczem rzekł cicho i z pewną trudnością:
— Suker chodeh! Bogu dzięki! Omal nie zdrętwiałem na drewno! Powiedz mi, gdzie się znajduję?
— Przekonasz się wkrótce sam na własne oczy.
— Może przynajmniej objaśniłbyś mię, kto jesteś?
— I tego ci nie powiem. W krótkim czasie domyślisz się sam, w czyje się ręce dostałeś.
— Już teraz mam wrażenie, że jesteś dyabłem, bo oto, pozbawiony w nagły sposób życia, ocknąłem się ze śmierci i widzę, że jestem skrępowany i że znajduję się w nieznanem mi zupełnie miejscu, zamiast w zbrojnym swym obozie. Człowiek uczynić tego nie mógł, tylko szejtan.
— Za pozwoleniem... i szejtan nie uczynił tego, gdyż w takim wypadku obudziłbyś się był nie tutaj, lecz w piekle. Zresztą rozejrzyj się. Ułożyłem ci głowę wysoko i tak, abyś wnet spostrzegł, gdzie się znajdu-