Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/296

Ta strona została przepisana.

— Powiedziałem ci już, że nigdy zemstą się nie powoduję.
— Ba, ale przecie ja jestem w twej mocy, ja, który nosiłem się z zamiarem zamordowania was. Cóżeś o mnie postanowił?
— Jeżeli postąpisz wedle mojej woli, zwrócę ci wolność i będę cię uważał, jako swego przyjaciela.
— Czy mogę wiedzieć, czego wymagasz odemnie?
— Przedewszystkiem musisz oddać Bebbejom ich konie i broń, następnie wypuścisz na wolność jeńców z Khoi, oddawszy im wszystko, co jest ich własnością, a wreszcie oddasz dziesięć tysięcy piastrów, które zabrałeś od Akwila, a które są własnością oberżysty z Khoi.
— No, a dla siebie czego żądasz? Co ci przyjdzie z tego, że jesteś tak wspaniałomyślny dla tych ludzi?
— O, przyjdzie mi z tego bardzo wiele! Świadomość, że postąpiłem w myśl przykazań mojej wiary, jest dla mnie stokroć większą nagrodą, niż to wszystko, cobym mógł żądać od ciebie. Iza Ben Maryam, Ukrzyżowany, nakazał: „Kochajcie swoich nieprzyjaciół, błogosławcie tych, którzy was przeklinają, i czyńcie dobrze tym, którzy was nienawidzą, a będziecie godnemi dziećmi Ojca, mieszkającego w niebiosach!" Owóż ja mocno pragnę należeć do liczby owych dzieci, i myśl, że najdobrotliwszy Ojciec niebieski jest dziś zadowolony ze mnie, czyni mię szczęśliwszym, niżbym się czuł, posiadając bogactwa całej ziemi.
Szir Samurek, słuchając słów moich, namyślał się nad czemś i przygryzał wargi prawie do krwi. Najwidoczniej nurtowało mu w duszy jakieś ważne postanowienie.
— Effendi — ozwał się wreszcie, — zwyciężyłeś mię dwukrotnie: przedewszystkiem swoją chytrością i zuchwalstwem, a następnie słowami, które trafiły mi do serca. Mimo to, nie powiem ci jeszcze, co postanowiłem, a tylko pozwól, że doświadczę cię teraz, zanosząc do ciebie prośbę: uwolnij mi ręce, emirze, abym je mógł złożyć do modlitwy!