Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/299

Ta strona została przepisana.

W tej chwili Halef poskoczył ku niemu, a ująwszy go za ręce, krzyknął:
— Nazwisko moje jest długie, zbyt długie, abyście je mogli spamiętać i bez zająknienia wygłosić, bo liczba moich ojców, dziadów, pradziadów i prapradziadów sięga aż do owych czasów, kiedy po ziemi chadzał pierwszy człowiek. To też z powodu tych trudności przyjaciele moi mogą mię nazywać krótko: Hadżi Halef; a że wy właśnie jesteście nimi w tej chwili, pozwalam wam opuścić imiona przesławnych moich przodków. I bez tego Allah widzi szczery nasz związek, który sobie obecnie wzajem ślubujemy. Pójdź, sidi, uczcić wraz z nami tę uroczystość, która zaczęła się od miodu, a nie powinna się skończyć, chociażby wyginęły w dziupłach drzew wszystkie pszczoły i wszystkie niedźwiedzie na świecie!
Musiałem oczywiście usłuchać jego miodowego wezwania i, gdy wyraziłem w krótkich słowach swą radość z takiego obrotu sprawy, usłyszeliśmy od strony obozu pełne trwogi okrzyki. Przyczyną popłochu wśród Kelurów był niedźwiedź z krzyżem w łapach, stojący w wejściu do muzallah, oraz nieobecność szejka. Jedno i drugie spostrzegli oni dopiero teraz, gdy rozwiały się mgły nocne, pokrywające swymi muślinami całą dolinę. Popłoch ten łatwy był do wytłumaczenia, gdyż ubiegłego wieczoru wszyscy prawie wojownicy Szir Samureka słyszeli szydercze odgrażanie się jego i sami nawet śmieli się z jego dowcipów.
— Moja nieobecność z obozie jest przyczyną ich trwogi — rzekł Szir Samurek. — Szukają mię niezawodnie i przedrą się zapewnie aż tutaj. Chciałbym zapobiedz temu, aby w nieświadomości o zawarciu naszej przyjaźni — niespekwapili się strzelać do was. Pozwól mi więc effendi, zejść do nich i opowiedzieć im o wszystkiem, co zaszło. Czy możesz mi aż tyle zaufać? Przyjaźń hasza trwa zaledwo od paru minut, i nie miałem, czasu okazać ci czemkolwiek, że nie żywię względem ciebie żadnych ukrytych myśli; dlatego, choć