Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/302

Ta strona została przepisana.

futra z trzech młodych niedźwiadków należą do Halefa Omara; zabierze on je sobie do Heddinów również na pamiątkę.
— Co mówisz? niedźwiedzica miała więc aż troje młodych?
— I to nie byle jakich.
— No, to jesteście prawdziwymi bohaterami, gdyż uśmiercić aż cztery bestye bez strzału, bo go nie słyszano w obozie, to istotnie żaden myśliwy takiej sztuki dokonać nie potrafi...
— Dowiesz się potem, jak to było. Mój kochany mały Hadżi Halef Omar jest nielada mistrzem w opowiadaniu, i dowiecie się wszyscy Od niego całej historyi od dnia przybycia naszego do Khoi aż do chwili obecnej.
Tych kilka życzliwych słów uradowało Halefa niezmiernie, jak niemniej ucieszył się, że będzie miał sposobność popisać się swym talentem krasomówczym.
— O, tak! — odrzekł połechtany mile. — Allah obdarzył mię szczególną zdolnością do wygłaszania mów i ciekawych a zajmujących opowiadań, tak, że kiedy zacznę mówić, milkną nietylko ludzie, ale i konie, a nawet wielbłądy. Opowiem wam, w jaki sposób odnaleźliśmy was, jak mój sidi wyniósł cię na plecach z obozu i wyprowadził potem konie, a przedewszystkiem dowiecie się, z jaką odwagą stanął do pojedynku z „nieśmiertelną" bestyą z muzallah. Nietylko podziw was ogarnie, gdy się dowiecie szczegółów tej szalonej rozprawy, ale uśmiejecie się przytem z różnych zabawnych zajść i wypadków. Szkoda wielka — dodał po chwili, — że zbyt mało zabraliśmy z Khoi daktylów, i to robaczywych w dodatku, że jeść ich nie można bez wstrętu. Mamy jednak nadzieję, że u was znajdą się lepsze. Rih, nasz szlachetny rumak, przywykł do tych owoców, a że obchodziliście się z nim wczoraj wcale nie troskliwie, winniście mu to dziś wynagrodzić.
Mały zuch wykorzystał sposobność, pragnąc połączyć pożyteczne z przyjemnem. Nie bardzo byłem