Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/309

Ta strona została przepisana.

Maryam czynił cuda; czy to jest dowiedzione, co nam o nich opowiadałeś?
— Tak, jest to najistotniejsza prawda.
— A dlaczego obecnie nie dzieją się wśród was żadne cuda?
— O, właśnie, że się dzieją.
— Wśród was?
— I wśród nas i wśród was.
— Nigdy jeszcze nic takiego nie widziałem.
— Bo masz oczy zamknięte. Otwórz je tylko, a ujrzysz cuda wszędzie. Krótkowidz i niedowiarek w takich okolicznościach dopatruje się tylko przypadku, a nie cudu.
— Chciałeś przez to powiedzieć, że arid[1] nie istnieje wcale?
— Tak twierdzę.
— Otóż w tem właśnie pomyliłeś się, effendi. Przypadki istnieją, i ja sam przeżyłem ich bardzo wiele.
— Mylisz się. Chrześcijanie wierzą, że ręka Boga prowadzi człowieka od kolebki do grobu, i to, co się dzieje, dzieje się tylko z woli boskiej. Kto jednak uchyla się od praw bożych i wyznacza sobie sam złą drogę w życiu, ten oczywiście, czyniąc wszystko wedle swej woli, ponosić potem musi skutki tej samowoli. Przypadek więc, jak w jednym, tak i w drugim razie jest wykluczony, bo albo Stwórca układa człowiekowi koleje jego życia, albo układa je on sam sobie. Zresztą i was islam uczy, że wszystko, co się dzieje, jest postanowione z góry i uniknąć tego nie można; czyż więc przypadek nie jest i u was wykluczony?
— Prawda! przyznaję ci słuszność, choć do tej chwili nie umiałem tego stwierdzić. Ale powiedz mi, jak się rzecz ma z cudami?

— Owóż, jeżeli człowiek sprzeciwia się woli Bożej i czyni, jak mu się podoba, wówczas Bóg roztacza

  1. Przypadek.