Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/310

Ta strona została przepisana.

nad nim szczególniejszą łaskę, aby go nawrócić ze złej drogi, i to właśnie, co Pan Bóg czyni dla niego, jest najoczywistszym cudem.
— Nie przypominam sobie, aby cud tego rodzaju wydarzył mi się w życiu.
— A jednak zdarzył się, tylko nie myślałeś o tem.
— Maszallah! Podaj mi choć jeden fakt z mego życia, a uwierzę!
— Nie długo trzeba szukać takiego faktu. Hadżi Halef Omar opowiadał wam niedawno, w jaki sposób podszedłem was i podsłuchałem. Przypomnij teraz sobie, jak zachęcałeś swych wojowników, by wyśmieli twierdzenia Ben Akwila i jego ojca, a potem... przypomnij swoje własne słowa: „Jutro o tym czasie usłyszycie podobny śmiech szyderstwa wśród dyabłów w piekle. Wasze nadzieje są płonne, dowodzenia niedorzeczne, a wiara oszukańcza. Allah, ani prorok, ani nawet Bóg niewiernych nie wydrze was z rąk moich i nie zapobiegnie okropnej Śmierci“... Mówiłeś tak, nieprawdaż? I czy bodaj przez myśl ci przeszło wtedy, że się stanie zupełnie inaczej? A jednak patrz: Bebbejowie odzyskali wolność, a ty natomiast dostałeś się do niewoli, i gdybyś był natrafił na ludzi podobnych sobie, byłbyś niezawodnie sam dziś usłyszał w piekle śmiech szatanów, którym ich straszyłeś. Otóż ta okoliczność, że żyjesz jeszcze, jest cudem, dokonanym z woli tego samego Boga, który również cudownie uratował obydwóch skazanych na śmieć Bebbejów, a dokonanym za pośrednictwem mnie i Halefa, za pośrednictwem dwóch słabych i ułomnych śmiertelników. Czy zaprzeczysz temu?
— Nie wiem, co na to odrzec, effendi.
— Przeciwnie, wiesz dobrze, ale wahasz się i ociągasz z wyznaniem swych myśli. A jednak z tym cudem wiąże się jeszcze drugi, może nawet większy. Sali Ben Akwil i ojciec jego byli waszymi wrogami, a oto teraz siedzą koło was, jako serdeczni przyjaciele, choć nie opłacili wam żądanej ceny krwi. Jeżeli i to byłoby