kowe[1], które zwróciły szczególniej moją uwagę. Krzew ten, należący do rodziny motylkowatych, wyrasta podczas wylewu rzeki na kilka metrów wysoko, aby potem, po opadnięciu wódy, zmarnieć na suchym gruncie. Drzewo tych krzewów jest gąbczaste, ale bardzo trwałe, i dlatego używają go do sporządzania pewnego rodzaju tratew. Jedna taka tratwa zdolna jest unieść trzy lub cztery osoby, a jeden człowiek może ją bez zmęczenia nieść na plecach przez dłuższy czas.
Owóż krzewy te były w znacznej części uschłe i przygniecione do ziemi kupami liści papyrusu.
Zapuściwszy się w głąb wysepki, w pewnej odległości od brzegu znalazłem pod cienistym krzakiem cały zapas drzewa ambakowego, ułożony w stos. A więc ktoś przygotował sobie materyał na tratwę, i teraz nie miałem już wątpliwości, że tu właśnie znajdował się poszukiwany przez nas bród. Na razie nie zdawało się nam ważnem odkryciem znalezienie tu owych zapasów drzewa ambakowego, gdyż mógły być one nagromadzone jeszcze przed paroma miesiącami, kiedy przeprawiał się tędy ostatni transport, i całe miesiące moglibyśmy czekać, aż jaki handlarz niewolników skorzysta z materyału tratwowego w tym samym celu. Ale mimo to postanowiłem zbadać okolicę o ile możności dokładnie.
Przedewszystkiem uważałem za konieczne ukryć łódź na wszelki wypadek, gdyby się pojawił ktoś niepowołany, który widzieć jej nie powinien. Popłynęliśmy więc znaczny kawał w górę i tam w trzcinie pod zwisającemi gałęźmi drzewa umieściliśmy naszą łódkę. Pozostawiwszy tu w celu strzeżenia jej naszych asakerów, ja z Ben Nilem wróciliśmy ku brodowi dla dalszych poszukiwań. Przedewszystkiem udaliśmy się na wysoki w tem miejscu brzeg wysepki, ażeby stamtąd wymiarkować, czy nie uwidoczni się szczególnie korzystny przystęp do wody. Im dalej było od brzegu
- ↑ Aedemone mirabilis.