Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/328

Ta strona została przepisana.

kazał, aby wszyscy niewierni, zarówno czarni, jak i biali, byli niewolnikami wiernych?
— O, tak! słyszałem to. Allah zstępuje do niego co noc i objawia mu swoją wolę i swe rozkazy. Od czasu Mahometa nie było jeszcze proroka, któryby dorównywał temu nowemu.
Istotną zagadkę stanowiły dla mnie te słowa. Murabit z Aba? coby to był za jeden? Aba jest wyspą na Białym Nilu, — wiedziałem o tem; ale żeby tam mieszkał jakiś święty muzułmański, o tem nikt mi nie wspominał. Zresztą święty ów był „nowym", jak się wyraził pobożny Arab. Widocznie zjawił się on po opuszczeniu przez nas tych okolic, gdyśmy się udali na południe. A może to znowu jaki Mahdi?... Mimowoli przyszedł mi na myśl Sali Ben Akwil, który ongi szukał Mahdiego, tudzież Fakir el Fukara, znany mi z owych czasów, gdy to ubiłem lwa z El Teitel. Fakir ów — przypominam sobie — nazywał się Mohammed Achmed, a z rozmowy z nim zrozumiałem, że uważa siebie za „wysłannika" Allaha. Ten to Mohammed Achmed, odwdzięczając się za to, że uratowałem mu życie, chciał mię wydać Ibn Aslowi, ale mu się to nie udało, i spotkała go w nagrodę za szlachetność bastonada z rozkazu reisa effendiny. Czyżby to on był owym „świętym" z Aba?
Nie miałem czasu na rozmyślanie nad tą zagadką, bo dwaj Arabowie zaabsorbowali mię całkowicie swą rozmową, — mówili zaś tak swobodnie i o takich rzeczach, o jakich powinni byli milczeć oględnie. Dowiedziałem się mianowicie z ich gawędy, że wysłani zostali przez pewnego handlarza z Takoba do Chor Omm Karu, gdzie znajdował się drugi kupiec. Ów handlarz z Takoba zamierzał przeprawić w tych dniach przez bród sześćdziesięciu niewolników, a drugi miał za trzy dni od dziś odebrać ich po tamtej stronie rzeki i, zapłaciwszy należytość za „towar", przetransportować go dalej drogą karawanową Tana Karkoger.