Wiedzieli dobrze, co ich czeka, gdy się dostaną w ręce srogiego reisa effendiny; wiedziałem i ja o ich blizkim losie, i przyznam, że w pierwszej chwili nurtowała we mnie chęć puszczenia ich na cztery wiatry.
Ale z drugiej strony... nie należało czynić tego. Bo ileżto ludzi mogliby jeszcze unieszczęśliwić, poczuwszy się na wolności, — a zbrodnie ich zaciężyłyby wówczas na mojem sumieniu. Uznałem więc wkońcu, że lepiej będzie, gdy dostawię ich w ręce reisa effendiny. Ale co do ich mienia — należało ono do mnie i do moich pomocników. Postanowiłem nic nie dać reisowi z tego łupu; dosyć już upokorzeń doznałem od niego i nie miałem racyi być jego dobroczyńcą jeszcze teraz!
Przedsięwziąwszy wraz z Ben Nilem rewizyę tłomoków i siodeł na wielbłądach, znaleźliśmy znakomitą zdobycz dla naszych asakerów. W jednem tylko siodle dowódcy były cztery spore woreczki proszku złota, które dla biedaków stanowiło pokaźny majątek. Był to kapitał obrotowy handlarza. Znaleźliśmy też i próżne woreczki, przygotowane widać na jutrzejszy targ...
Zawoławszy swoich asakerów na bok, podzieliłem złoto na sześć części, z których Ben Nil otrzymał dwie, a każdy z asakerów po jednej. Radość ich nie miała granic, — zakazałem im jednak okazywać ją publicznie, ażeby El Homrowie nie dowiedzieli się, jak znakomity łup wpadł nam w ręce, i nie domagali się części jego dla siebie.
Niepokoiła tylko moich dzielnych asakerów troska, czy reis effendina nie zechce odebrać tak świetnej zdobyczy. Ale zapewniłem ich, że o tem i mowy być nie może, bo skądżeby wiedział, ile łupu zabraliśmy i kto się nim obłowił.
Ponieważ zdobycz w złocie była bardzo znaczna, asakerowie zrzekli się reszty łupu w naturze, prosząc, abym nim sam rozporządził. Oświadczyłem tedy szechowi El Homrów, że wielbłądy, broń i całe mienie, zdobyte na handlarzach, z wyjątkiem złota, jest do podziału między jego ludzi. Wywołało to wielką wśród
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/343
Ta strona została przepisana.