Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/349

Ta strona została przepisana.

niższego gatunku, i będąc na niższem odemnie stanowisku, winieneś mi szacunek.
— Tem cięższy będzie twój upadek, im wyżej stoisz odemnie.
— A więc nie dasz się przekonać? Zapytaj Geriego, mego mulazima[1], który tu obok mnie leży; on ci poświadczy na Allaha i proroka, że mówię prawdę.
— Jemu wierzę tyleż, co i tobie.
— Strzeż się, giaurze! — wybuchnął nagle. — Nie pozwolę na podobne drwiny!
Przystąpiłem bliżej ku niemu, grożąc:
— Ostrzegam cię po raz ostatni. Jeżeli ci się zdaje, że przewyższasz mię swem stanowiskiem, drwię sobie z tego; ale skoro w głupocie swojej posuwasz się aż do tego stopnia, że obrażasz mnie, nie wypada mi nic innego, jak tylko zmusić cię do większej pokory.
— Co? ja, bogaty, sławny Abu Rekwik, miałbym być pokorny przed tobą? Czemże ty jesteś, jeżeli nie niewolnikiem i ogryzaczem kości ze stołu reisa effendiny? Radbym zobaczyć przeklętego śmiałka, któryby mię zmusił do upokorzenia się przed tobą! Dowiedz się zresztą, że właśnie islam odda cię w moje ręce, ów islam, który się teraz budzi ponownie z długiego snu i rozciągnie zemstę swą nad niewiernymi, a wśród innych na tobą i twoim reisem effendiną. Wówczas będziesz musiał służyć nam, jak pies!
— Więc dobrze! sam tego chciałeś i przekonasz się, że przeklęty „giaur" i „pies" będzie umiał wzbudzić w tobie pokorę. Ben Nil! drab ten ma otrzymać natychmiast po dziesięć cięgów w każdą piętę. Postaraj się o to! A jeżeli go to nie skłoni do uległości, dodaj mu dziesięć!

Ben Nil nie spodziewał się po mnie takiej surowości i, zamiast posłuchać, spojrzał na mnie wzrokiem pytającym, jakby chciał w mych oczach wyczytać, czy nie żartuję. Gdy jednak dałem mu ręką znak, potwierdzający mą wolę, rzekł uradowany:

  1. Porucznik.