Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/350

Ta strona została przepisana.

— Och, effendi! gdybyś wiedział, jak wielką sprawiasz mi przyjemność! Zwątpiłem na razie, abyś ty, zawsze pełen zbytniej i nieraz nagannej łagodności, zdobył się na tak energiczny krok. Już ja się wywiążę z zadania, jak należy.
I zwrócił się do oswobodzonych ex-niewolników:
— Chodźcie tu, dzielni wojownicy ze szczepu El Homr, wyciągnijcie swego kata na środek i połóżcie go plecami do góry... a przygniećcie go kolanami, aby się nie ruszył, nogi zaś podnieście tak, by podeszwy patrzyły prosto w niebo. Ja tymczasem wytnę z krzaka kilka prętów, które posiadają więcej mocy przekonywającej, niż koran i wszyscy jego kaznodzieje.
To mówiąc, podszedł do najbliższego krzaka i zaopatrzył się w kilka giętkich prętów, podczas gdy El Homrowie z gorączkową niemal skwapliwością wykonali jego rozkaz, pomimo oporu delikwenta.
Gdyby łotr prosił o przebaczenie, to kto wie, czybym nie był cofnął surowego bądź co bądź wyroku za kilka złośliwych zdań. Ale on ani myślał o tem, — przeciwnie, począł miotać na mnie długim szeregiem przekleństw i obelg, wobec czego widziałem się zmuszonym podwyższyć mu liczbę razów.
Gdy to usłyszał mulazim, rzekł mu ostrzegająco:
— Wolałbyś milczeć, stary! Widzisz przecie, że bezsilnem miotaniem się i zjadliwym językiem pogarszasz tylko sytuacyę. Jeżeli nie utrzymasz na wodzy złośliwej gadaniny, powiększysz tylko sumę przeznaczonych ci patyków do pięćdziesięciu, albo i więcej.
To ostrzeżenie ułagodziło go. Zamilkł, ale o łaskę nie prosił, — nie dozwalała mu na to nieokiełznana pycha. Kilku Homrów zgłosiło się na ochotnika do wymierzenia łotrowi kary, ale Ben Nil odparł:
— Och, nie! Jesteście wygłodzeni i słabi, podczas gdy mnie wcale sił nie brakuje, i pokażę temu drabowi, jak się wynagradza pychę i zarozumialstwo. Trzymajcie go tylko, a mocno! Zaczynam.