Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/360

Ta strona została przepisana.

umożliwiło mi powrót bez obawy, że dwaj jeńcy mogą to zauważyć.
Nie omieszkał też Ben Nil zaraz przy pierwszem ze mną zetknięciu rzucić pytającego spojrzenia, na co mu odpowiedziałem twierdzącem skinieniem głowy. To mu wystarczyło i powrócił do swej czynności podziału zdobyczy pomiędzy El Homrów, co mię nie interesowało.
Postanowiłem teraz rozważyć szczegółowo wszystko, co podsłuchałem, dla powzięcia planów na przyszłość i sposobów ich wykonania.
A więc Fakir el Fukara udaje teraz „świętego“ i nawet uważa się za Mahdiego! Ciekawa tylko rzecz z tą jego słabością nóg, która przyczyniła mu się jeszcze do wydoskonalenia w „świętości...“ Nie przyznał się oczywiście, że to reis effendina był powodem owego „doskonalenia się”, tam, nad bagnami, w głębi Afryki. Zestawiwszy fakty, przyszedłem do wniosku, że tu jest właśnie przyczyna nienawiści „świętego“ ku reisowi effendinie, i dlatego to za wszelką cenę pragnie on dostać go w swe ręce. Ale dlaczego chce się mścić na mnie? Przecie wówczas nad studnią wydostałem go niemal z samej paszczy lwa, a potem ulitowałem się nad nim, gdy leżał nad bagnem ranny i opuszczony!
Ważniejsza jednak od tej sprawa zaprzątnęła mi głowę. Gdzie szukać owego miejsca, nazwanego przez jeńców El Michbaja? gdzie się znajduje owa kryjówka złoczyńców? nie znam wcale okolicy tej nazwy w dorzeczu Nilu. Być może, iż jest to osada, założona niedawno, w owym zapewne czasie, gdyśmy bawili na Południu. Ten ostatni mój domysł zdawała się potwierdzać już sama nazwa miejscowości: El Michbaja — znaczy „kryjówka“. Niezawodnie więc będzie to rodzaj seriby gdzieś w niedostępnym górzystym lesie nad rzeką. Ale gdzie? Nie traciłem nadziei, że odnajdę tę norę, ale dopiero wówczas, gdy będzie mi wiadomy punkt planowanej na nas zasadzki.