Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/362

Ta strona została przepisana.

nie dowiedział, uważałbym go już na pierwszy rzut oka za kreaturę, której niebardzo można dowierzać; niespokojny i ponury wzrok draba odbierał zaufanie do niego. Więc to ten ptaszek — pomyślałem sobie — ma być szermierzem islamu i wart jest więcej, niż tysiąc dzielnych asakerów!
Wydawszy rozkazy na noc, podzieliłem wartę w ten sposób, że na każdych pięciu El Homrów przypadał jeden askari; a uczyniłem tak dlatego, że więcej godni byli zaufania czterej moi asakerowie, niż sześćdziesięciu El Homrów. Następnie udałem się daleko w górę miszrah, aby upatrzyć odpowiednie miejsce na pomieszczenie jeńców, a znalazłszy je, kazałem przenieść ich tam, przyczem zabraliśmy im ubrania i rozdzielili między El Homrów. Na straży postawiłem dwudziestu El Homrów i dwu asakerów.
Abu Rekwik był bardzo niezadowolony, że odsunęliśmy go tak daleko od brodu i jeszcze do tego postawiliśmy tak silną straż.
— Poco kazałeś nas zawiec aż tutaj, effendi? — pytał mię. — Mogliśmy pozostać nad rzeką.
— Jakto, nie domyślasz się, dlaczego to uczyłniłem?
— No?
— A przecie to takie proste: stąd nie będziecie mogli widzieć przybywających z Chor Omm Karn swych przyjaciół, i oczywiście ludzie ci nie słyszą twego wołania o pomoc.
— Allah kerim! Któż ci to podsunął tak głupią i myśl, że ja pragnąłbym ich ostrzec?
— Nie pytaj. My, chrześcijanie, umiemy odgadywać myśli muzułmanów tak, jakby one były na ich czołach wypisane. Nie ulęknę się ja ludzi z Omm Karn i nie podążą oni za mną, ani też nie napadną na mnie i nie uwolnią was z mej władzy, jak również nie łudź się nadzieją, że dostaniesz mię w swe ręce, by mię uczynić niewolnikiem do osobistych swych posług. Przeciwnie, będzie tak, jak powiedziałem, a mianowicie wezmę do