Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/363

Ta strona została przepisana.

niewoli wszystkich, którzy tu przybędą z tamtej strony rzeki. A wiesz zapewne ze słyszenia, że co postanowię, tego dokonywam. Teraz zaś słuchajcie wszyscy, jaki straż otrzyma rozkaz: Gdyby który z jeńców wydał z siebie głośniejszy okrzyk, w tej chwili zakłuć go nożem. Tak, panie Tamek el Rhani! Szukaj pomocy u swego „świętego", który roześle uczniów swoich na wszystkie strony świata i każe zatknąć zieloną chorągiew we wszystkich ziemiach i miastach i wsiach na ziemi. On uważa niewolnictwo za rzecz przez Allaha niezakazaną; niechże więc pomaga ci w twem rzemiośle i niech cię uwolni, abyś mógł tych, którzy cię strzegą, ująć w powrozy i sprzedać z dobrym zarobkiem...
— Bądź przeklęty! — syknął Abu Rekwik, pieniąc się ze złości. — Odbierasz mi ostatnią nadzieję, którą pokładałem w ludziach z Omm Karn! Ale poczekaj! nie tryumfuj jeszcze, bom jeszcze przy życiu, i możesz tego żałować!...
Nie słuchałem już dalej pogróżek zbrodniarza i powróciłem na brzeg, aby pouczyć czterdziestu El Homrów, jak się mają zachować przy spodziewanem nadejściu bandy. Ubrania, wzięte od ludzi Abu Rekwika, oddałem tym, którzy mieli pozostać przy mnie i Ben Nilu; reszta El Homrów musiała się ukryć tymczasem, a komendę nad nimi objęli dwaj pozostali asakerzy, którzy również nie powinni byli się pokazywać ze względu na swe mundury.
Z początku miałem zamiar ułożyć El Homrów na ziemi tak, aby się zdawało, iż leżą powiązani; ale uciekanie się do tego wybiegu okazało się zbytecznem.
Uczyniwszy wszystkie przygotowania, niedługo czekaliśmy na spodziewanych przyjaciół Abu Rekwika. Ukazali się oni nareszcie na tamtym brzegu rzeki i poczęli przyrządzać wielki prom, do którego materyał po części przynieśli ze sobą, po części wydobyli z wiadomego sobie ukrycia. Na tę stronę przeprawili się wszyscy odrazu, ale nie w tem miejscu, gdzie rzeka dzieliła się na ramiona, lecz nieco powyżej.