Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/385

Ta strona została przepisana.

postąpię inaczej: każę cię wychłostać tak, że wolnego miejsca na twojej skórze nie pozostawię zdrowego, a potem powieszę cię, jak ostatniego złoczyńcę! Rozkazuję ci: puść mię natychmiast!
— Powiedziałem ci już, że rozkazy swoje możesz zachować dla podwładnych. A z przyjaźni naszej kwita! Sam potargałeś jej więzy bez powodu z mojej strony i wreszcie przyznałeś się do zamiaru zastrzelenia mię. Było to bardzo głupio z twej strony, bo, znając mię przedtem doskonale, wiedziałeś, jak odpowiadam na podobne postępowanie. Za wszystko, co dobrego dla ciebie. zrobiłem, odpłaciłeś mi się niewdzięcznością, a nawet krzywdą. Obrzydliwa zazdrość podsunęła ci myśl wysłać mię na Matanię, a że i w takim nawet wypadku poszczęściło mi się, postanowiłeś zgładzić mię podle ze świata... Pożałowania godny reisie effendino! czyżbyś przypuszczał, że mię pod jakimkolwiek względem przewyższyłeś lub nawet dorosłeś?
Słowa te osiągnęły swój cel. Reis uczuł się tak dotkniętym, że już nie słowami, ale rykiem odpowiadał na nie. Ja zaś ciągnąłem dalej:
— Biada temu, kto czyni źle! Pragnąłeś mej śmierci, i oto złość twoja przeciw tobie samemu się zwróciła!
— Chcesz mię zamordować? — syczał, jak wąż. — Ale moi asakerzy pomszczą się za mnie sromotnie!
— Ba! powiedziałem ci już przecie, że staną oni po mojej stronie. A wiesz dobrze i o tem, że nie jestem mordercą; sam miałeś dowody, że nawet największemu wrogowi nieraz przebaczałem.
— Kpię sobie z twego przebaczenia! Sławny reis effendina, którego już samo imię śmiertelną trwogą napełnia wszystkich jego przeciwników, nie ma potrzeby prosić chrześcijanina o żadną łaską, żadne przebaczenie!
— O, prośby są zbyteczne! Ja zwykłem przebaczać nawet bez prośby. Zwracam ci tylko uwagę, że nie boję się ani ciebie, ani twego imienia!