Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/386

Ta strona została przepisana.

— W takim razie zdobądź się na odwagę, otwórz pysk i powiedz, co ze mną zamierzasz uczynić?
— wyrażaj się przyzwoicie, gdyż będę zmuszony użyć... bata. Abu Rekwik może cię objaśnić, jaka to przyjemność...
Na te słowa moje wybuchnął znowu kilkoma nieartykułowanymi wykrzyknikami, podczas gdy ja mówiłem dalej:
— Lepiej byłoby, gdybyś przypomniał sobie słowa, któreśmy zamienili ze sobą tam nad rzeką, a w szczególności moją odpowiedź na groźbę zamknięcia mię w milutkiej celce pod pokładem okrętu. Groźba ta spełni się, ale na tobie. Będziesz tam wkrótce zamknięty, a ja, jako reis, obejmę okręt w posiadanie. Wolność uzyskasz oczywiście nie prędziej, aż w Chartumie.
Mój półuśmiech i ton flegmatyczny wzburzyły go do tego stopnia, że wybuchnął spazmatycznym, chorobliwym śmiechem, przerywając własne słowa, jakby się dławił:
— Tak... tak... tak... W Chartumie, zarówno ciebie, jak i... wszystkich asakerów, którzy... dali się zbałamucić... powieszę... Och, jakiś ty... jakiś ty mądry!...
Odparłem całkiem poważnie:
— Istotnie, niezdolny jesteś nawet zrozumieć mię, tak wielką jest różnica umysłowości mojej a twojej. Dla wykazania tej różnicy wystarczy, gdy z twymi asakerami, bez ciebie oczywiście, urządzę na wielką skałę połów handlarzy niewolników, który właśnie dlatego się nam uda, że nie będziesz nam w nim przeszkadzał. Wielce sławny reis effendina, przybywszy do Chartumu, będzie łagodny, jak baranek, i nawet nikomu nie wspomni, że był zamknięty w miłej, zacisznej kajutce swego okrętu, gdyż wówczas zgasłaby natychmiast aureola tej wielkiej jego sławy. Bo cóżby powiedział pasza i kedyw, gdyby się dowiedzieli, co zaszło? Ładna historya! Reis effendina zawdzięcza wszystkie swoje powodzenia obcemu chrześcijaninowi, który umiał