Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/389

Ta strona została przepisana.

muszę pozyskać ich w zupełności dla moich planów. Znaleźli się bądź co bądź w położeniu bardzo przykrem, i nie dziwiło mię, że nie wiedzą, co począć: obowiązek nakazywał stanąć po stronie zwierzchnika, — przekonanie zaś po stronie mojej. Długo nie mogli zdobyć się na odpowiedź, aż zmuszony byłem przypomnieć im, że czas nagli, i prosić o ostateczne zdecydowanie się tak czy owak, na co porucznik zapytał:
— A więc reis effendina leży związany obok reszty jeńców?
— Tak. A
— Co zamyślasz począć?
— Obejmę komendę nad okrętem i przedsięwezmę połów, o którym nic wam jeszcze nie wiadomo.
— A czy pomyślałeś nad tem, że my, jako żołnierze, obowiązani jesteśmy bronić reisa effendiny, mimo przyjaznych dla ciebie uczuć?
— Owszem, rozważałem to.
— Powiedz zatem, jakie jest dla nas wyjście. Może ci się uda obmyślić taki sposób załatwienia sprawy, żeby i wilk był syty i koza cała?
— Myślałem nad tem, i da się to uczynić. Ale wprzód musicie mi powiedzieć, jak usposobieni są asakerowie i jak, waszem zdaniem, zachowają się względem mnie. Czy, gdybym się udał teraz na pokład i obiecał im bogaty łup, przyrzekliby mi posłuszeństwo?
— Z pewnością. Oni względem reisa mają tylko strach, ciebie zaś lubią. Zresztą służbowe ich obowiązki kończą się z chwilą przybycia do Chartumu, i niezawodnie też wystąpią oni ze służby reisa. Gdybyś zapewnił im sute zyski z wyprawy, to przypuszczam, że uciekliby z pod opieki reisa effendiny nawet w tej chwili. Ale nietylko o nich powinieneś myśleć, lecz i o nas zarazem.
— Owszem, pamiętam i o was, jak się zaraz przekonacie. Przedewszystkiem spójrzcie na rewolwer w mej ręce. Gdyby który z was sięgnął do noża, dostałby natychmiast kulą w łeb!