Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/393

Ta strona została przepisana.

— Nie zapominaj, że mię zaszachowałeś pierwszy iże mat twój z własnej twojej przyczyny pochodzi. A może, jeśli chcesz, zagramy dalej? Po tem wszystkiem, co zrobiłem dla ciebie, wydaliłeś mię z okrętu; no, a teraz ja chcę być panem tegoż okrętu i będę nim za wszelką cenę!
— To jest zemsta, a przecie zawsze twierdziłeś, że chrześcijanin nie mści się nigdy!...
— O, nie! to nie zemsta! Lekceważyłeś mię i poniżałeś; wystawiałem się dla ciebie na tysiące niebezpieczeństw; owóż honor nakazuje ci teraz zwrócić mnie to, coś mi winien. A że zdarza ci się teraz sposobność naprawienia swej winy, bądź rozsądny i nie zwlekaj, bo w przeciwnym razie nie uwzględnię żadnej waszej prośby i, wziąwszy was na pokład jako jeńców, wypuszczę na wolność dopiero w Chartumie. A jeżeli mię tam oskarżysz, to potrafię bronić się nietylko ustnie, ale i drukiem, aby cały świat czytał i dowiedział się, że cała twoja sława, z której się ciągle jeszcze pysznisz, to nie twoja własność.
Na te słowa zamilkł, skrzywił się, jak po zażyciu sporej dawki chininy, a po chwili namysłu rzekł:
— Dobrze, oddam ci komendę, ale uwolnij mię natychmiast z więzów.
— Hm! Czyżbyś szukał jakiejś furtki, którą chciałbyś wyprowadzić mnie w pole? Daremne wysiłki! Pamiętaj, że ja nie dam się złowić w sieć z podartemi okami. Drzwiczki zaś, których szukasz, znane mi są dobrze, i przekonasz się, jak mocno potrafię je zamknąć tobie przed nosem.
Najwidoczniej, udając, że godzi się na moje warunki, w skrytości ducha obmyślał sposoby, może nawet najniegodziwsze, aby tylko pokonać mię. A przekonany był aż do tej chwili, że jest mądrzejszy i sprytniejszy ode mnie. Wyczytałem to z jego twarzy, gdy na moje słowa odrzekł z udaną szczerością:
„ Furtkę? Mylisz się. Jestem gotów nawet dać ci na piśmie zrzeczenie się komendy...