Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/399

Ta strona została przepisana.

widok na rzekę daleko ku południowi, stoi dzień i noc warta.
— A więc trzy godziny drogi poniżej Omm Saf! Jest tam po prawej stronie wyspa Ain?
— Tak jest, effendi. Skoro zobaczysz dżebel Ain, będziesz jeszcze w bezpiecznem miejscu... Ale wnet zobaczy was wartownik, no i... Czy wierzysz teraz, że mówię prawdę?
— Wierzę, i dlatego obejdę się z tobą o wiele łagodniej, niż się spodziewasz; na okręcie nie będziesz wcale zamknięty. Ale mam nadzieję, że i później udzielisz mi wszelkich wskazówek, gdy tego zażądam. Teraz przywiążę cię tu na pewien czas do drzewa, poczem każę cię przyprowadzić, gdyż nie chciałbym, aby towarzysze twoi widzieli, że czynię dla ciebie wyjątek. Zachowuj się spokojnie, bo nic ci się złego nie stanie.
Przywiązałem go do drzewa, ale tak, by go nie bolało, i postanowiłem odosobnić go następnie od jeńców zupełnie. Gdy przyszedłem do obozu, reis effendina zwrócił się ku mnie z wyrzutem:
— Gdzie ty się włóczysz? jak długo jeszcze myślisz męczyć mię, trzymając w powrozach? Zastosowałem się przecie do twoich warunków i teraz domagam się natychmiastowego uwolnienia!
— Owszem, uczynię to, ale najpierw muszę podążyć na pokład okrętu i przekonać się, czy wszyscy asakerzy poddali się zawartemu w twem piśmie oświadczeniu i czy mogę bez przeszkody objąć komendę nad statkiem.
— Ale ja chcę być wolny zaraz!
— Wierzę, że chcesz. Pogódź się jednak z tem, że teraz ja mam zwierzchnią władzę, i ma być tak, jak ja chcę!
— Człowieku, nie doprowadzaj mię do wściekłości! Pożałujesz tego, skoro tylko wrócę na pokład!
— A widzisz, jaki jesteś niemądry! wygadałeś się z tego, co wyczytałem z twej twarzy jeszcze w chwili podpisywania przez ciebie dokumentu zrzeczenia się