Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/401

Ta strona została przepisana.

stępnie z karabinu, dając tem umówiony znak Ben Nilowi do rozpoczęcia ładowania. Naprzód zeszli na brzeg Homrowie i z będącej pod ręką tratwy urządzili pomost, poczem przynieśli jeńców i umieścili ich w najniższych ubikacyach pod pokładem, a wreszcie wprowadzono wielbłądy.
Gdy wszystko już było gotowe, kazałem wydobyć z ukrycia łódkę, którą tu przed paru dniami przybyłem, i zaopatrzyć ją w niezbędne środki żywności, a następnię odkomenderowałem czterech dobrze uzbrojonych asakerów, aby się w niej usadowili, i udałem się na górę, gdzie pod strażą Ben Nila leżał związany reis effendina.
— Dobrze, żeś przybył — ozwał się Ben Nil; — reis zachowywał się tak niespokojnie, że musiałem mu kilkakrotnie przykładać ostrze noża do piersi, i niewiele brakowało, abym go przebił.
— Drwię sobie z twego noża! — krzyknął reis effendina. — Ten chrześcijanin zanadto się boi swego Boga, aby miał pozwolić na coś podobnego. Teraz muszę dowiedzieć się, jak stoi moja sprawa. Homrowie się oddalili, handlarze również; co teraz uczynicie ze mną? Jeżeli nie uwolnicie mię natychmiast, to po przybyciu na pokład każę was obu powiesić! Przypominam wam, że jestem sławnym reisem effendiną, który się zbytnio nie rozczula, gdy chodzi o ukaranie winnych.
— Przestań chełpić się tą swoją sławą — przerwałem mu. — Przynajmniej wobec mnie mógłbyś o niej zamilczeć, bo znam cię dobrze. Zresztą nie mam czasu na zbytnie formalności. Słuchaj! Ty, jako kierownik „Sokoła", wysłałeś mię w łódce z czterema ludźmi na wyspę, gdzie w twojem mniemaniu nie było nic do szukania. A jednak udał mi się tam nadzwyczajny połów, owoce którego ty tak skwapliwie chciałbyś sobie zagarnąć i zapisać moją zdobycz na rachunek swej własnej „sławy". Obecnie ja jestem kierownikiem okrętu i wysyłam cię w tej samej łódce również