z czterema ludźmi na wyspę Talak Chadra, gdzie, według mego znowuż mniemania, niema również nadziei cośkolwiek zdobyć. Jeżeli więc istotnie jesteś tak dzielnym człowiekiem, za jakiego się uważasz, to zapewne wzorem moim osiągniesz mimo wszystko znakomity rezultat, a ja wówczas będę tak sprawiedliwy, że nie pokuszę się o zrabowanie ci tej sławy.
Oświadczenie to wywołało w nim z: początku osłupienie, a następnie niebywały wybuch wściekłości.
Począł kląć. najokropniej jednym prawie tchem.
— Daremnie się rzucasz — rzekłem, — i przekleństwa nic ci nie pomogą, a tylko wzbudzić mogą we mnie większą pogardę dla ciebie, tem bardziej, że obrażasz moją religię. Mówisz mi, że ongi wziąłeś mię pod swoją obronę; a jednak było odwrotnie. Nie potrzebowałem od ciebie, ani od nikogo żadnej opieki; przeciwnie, ty korzystałeś ustawicznie z mojej. A jeżeli miałbym być istotnie nic nieznaczącym „psem chrześcijańskim", jak mię nazywasz, to byłoby tylko chlubą dla mnie i przysporzyłoby mi ogromnej sławy, żem bez żadnego prawie wysiłku potrafił wziąć za nos nawet „sławnego" reisa effendinę.
Chciał odpowiedzieć na to, ale nie dopuściłem go do słowa, ciągnąc dalej:
— Milcz, bo inaczej będę zmuszony użyć knebla. To, co ci teraz mam powiedzieć, dotyczy twego jedynie dobra. Odpłynę zaraz, a ty znajdziesz w łódce wszystko niezbędne do podróży. Radzę ci jednak, abyś o ile możności krył się, bo na przestrzeni, którą masz przebyć, a na której ja cię znacznie wyprzedzę, zaczaili się ludzie z zamiarem schwytania ciebie. Oczywiście będę się starał usunąć ci z drogi wszelkie niebezpieczeństwo, ale dla wszelkiej pewności zalecam szczególniejszą ostrożność między Omm Saf a Abn Seir. Pozatem możesz być pewny, że odnajdziesz swój okręt u brzegu wyspy Talak Chadra. A co potem zechcesz względem mnie przedsięwziąć, to mię nie obchodzi wcale. To twoja rzecz!
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/402
Ta strona została przepisana.