Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/405

Ta strona została przepisana.

odłączenia się od okrętu w pobliżu Kuek. Rzecz prosta, nakazałem im był zatrzymanie przy sobie szczegółów zajścia między mną a reisem effendiną, a że porucznik i sternicy nie wypytywali się go zbytnio w tej sprawie, więc i asakerzy milczeli w tym względzie, nie wiedząc nawet, że reis był związany i zmuszony przemocą do pozostania w tyle za nami.
Co do Hubara, to dotrzymując słowa, nie zamknąłem go. Podczas wnoszenia na okręt jego towarzyszów kazałem go ukryć przed ich ciekawością, a teraz pozwoliłem mu poruszać się swobodnie na pokładzie. Tylko podczas przystanków, które czyniliśmy w celu uzyskania paszy dla wielbłądów, kazałem go wiązać, żeby nie uciekł.
Podróż do Omm Saf była dosyć monotonna, i nic ciekawego podczas niej nie zaszło. Zbliżając się do tej miejscowości, skierowałem okręt pod brzeg przeciwny i kazałem owinąć zielenią maszty oraz ścianę okrętu od strony, skąd ukryty nieprzyjaciel mógł nas zauważyć, ściągnęliśmy też żagle, i statek nasz popłynął jedynie siłą prądu rzeki, wskutek czego jazda trwała całe trzy godziny, zanim osiągnęliśmy wspomniany przez Hubara zakręt, poza którym już tylko o godzinę drogi miała znajdować się El Michbaja.
Stanąłem tu oczywiście wobec ogromnie trudnego zadania, nad którego rozwiązaniem wypadło mi dobrze pokręcić głową. Nikt, oprócz Hubara, nie wiedział, dlaczego kazałem zatrzymać okręt w tem miejscu, suto ocienionem nadbrzeżnym lasem. Ogłosiłem tylko załodze, że, od tej chwili począwszy, zbliżamy się do bardzo ważnego punktu i że najprawdopodobniej czeka nas tu niezwykłe zwycięstwo, jako też nadzwyczajna zdobycz. Ściśle jednak określonej wiadomości nie udzieliłem na razie nikomu.
Porucznik bardzo był zaintrygowany przygotowaniami, polegającemi na zamaskowaniu okrętu, i zasypywał mię pytaniami, aż uznałem wkońcu za możliwe wtajemniczyć go w cały plan napadu na gniazdo