Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/417

Ta strona została przepisana.

zaufanie, skoro pokazujesz mi tyle pieniędzy. Cobyś zrobił, gdybym ci tak, na ten przykład, nie zwrócił ich?
Nie miałem obawy o złoto Ben Nila, gdyż wiedziałem, że zdobędę je wnet z powrotem. Dlatego odrzekłem natychmiast:
— Nie wierzę, abyś chciał wyrządzić krzywdę wiernemu muzułmaninowi, który ma do ciebie niezachwiane zaufanie. Ale słuchaj dalej. Odstawiłem swoich niewolników do Omm Ebeil i wróciłem z pieniędzmi do Kaka, skąd zamierzałem dostać się na wyspę Aba, aby posłuchać nowej nauki zamieszkującego tam świętego.
— Bardzo ładnie z twojej strony. Znam tego świętego i dam ci polecenie do niego. Ale mów dalej!
— W Kaka nie było żadnego okrętu i, jak mi mówiono, nie można było spodziewać się go prędzej, jak za miesiąc. Wtem przybył tam reis effendina. Poprosiłem go, aby mię zabrał. Nie odmówił mi.
— Allah akbar! Co za odwaga mieszka w twem sercu! Jesteś podobny do gołębia, który szuka schronienia pod skrzydłem sokoła. Podobasz mi się, i mam nadzieję, że będziemy wnet blizkimi przyjaciółmi. Przybyłeś więc na jego okręcie?
— Tak. Mówił nawet ze mną wiele i był dla mnie bardzo łaskaw. Nieszczęście jednak chciało, że Abu Rekwik wpadł mu w ręce wraz z sześćdziesięcioma niewolnikami. Oczywiście nie mogłem temu przeszkodzić, chociaż domyślasz się, ile mię to kosztowało zmartwienia. I Abu Rekwik okazał się godnym człowiekiem, bo, spostrzegłszy mię, potrafił się opanować i nie zdradził niczem, że się znamy. Owóż błysnęła mi myśl, że mogę go uratować. Nie wiem, skąd reis effendina dowiedział się o istnieniu seriby El Michbaja, dość, że zapomocą plagi cielesnej chciał się coś o niej dowiedzieć od Abu Rekwika. Ale ten znowu mógł tylko tyle wyznać, ile wiedział od Hubara, to jest, że El Michbaja leży mniej-więcej o godzinę drogi od zakrętu. Z kolei wzięto na tortury Hubara, ale ten milczał, jak grób, dopóki go nie powieszono.