protekcyonalnie oraz lekceważąco, jakbym conajmniej był mu równy. Chciał coś powiedzieć do Jumruka, ale ten dał mu znak, by milczał, i zadał mi wyżej przytoczone pytania, poczem dodał:
— Przebacz mi łaskawie, że zmuszony będę na pewną niegrzeczność wobec ciebie i rozmówię się z tym oto człowiekiem w nieznanym ci języku, bo nie umie on ani słowa po arabsku.
Zauważyłem, że w oczach przybysza, gdy usłyszał te słowa, przemknął wyraz zdziwienia, natychmiast jednak zatuszowanego. Czy nie znał istotnie języka arabskiego? Wątpiłem w to. Byłbym przysiągł, że należał do arabskiego szczepu Szukurieh. Pomyślałem też sobie zaraz, że Jumruk, okazując mi pozornie przyjaźń, podstępnie knuje coś przeciw mnie. Nie powiem, aby mię ta jego przewrotność zabolała; rad byłem nawet, że zdradził się z nią sam w tej chwili, niż gdybym miał później przekonać się o niej, bo wówczas nie tak łatwo byłoby mi wyplątać się z jego sieci. Zresztą, gdybym się o niej nie przekonał teraz, nie mógłbym następnie ukarać go za występki tak dosadnie, jak na to zasłużył, bo nie byłbym się zdobył na czarną niewdzięczność za serdeczne jego ze mną obejście się.
Przypuszczenie moje o nieszczerości Jumruka względem mnie sprawdziło się zaraz, przemówił on bowiem do przybysza w języku Dinków:
— Nie mów ani słowa po arabsku. Nie mogę ani na chwilę oddalić się od tego człowieka, a muszę ci powiedzieć coś, czego on zrozumieć nie powinien.
Opowiedział mu następnie, poco tu przybyłem, i oznajmił, że mam ich zaprowadzić na miejsce, skąd widać okręt reisa effendiny, poczem dodał:
— Rozumie się samo przez się, że trzeba go uśmiercić, bo nie chcę mieć w nim niebezpiecznego świadka naszych spraw; mógłby naprzykład każdej chwili zdradzić, żeśmy zmietli z powierzchni ziemi reisa i jego ludzi. Ponadto pozbędziemy się go, jako łowcy niewolników, który psułby nam robotę. Ibn
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/427
Ta strona została przepisana.