Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/438

Ta strona została przepisana.

Jumruka, aby ten zapomocą tortur przełamał upór osobliwego ascety.
Ale asceta ten nie należał do ludzi, których można złamać. Niezwykła surowość, z jaką się z nim obchodzono, wywołała skutek całkiem odwrotny, a mianowicie spotęgowała w jego duszy wzrost owego nasienia, które rzuciłem tam, w pobliżu muzallah el amwat. Równocześnie zaś wzmagała się w nim wątpliwość w prawdę islamu, a tyraństwo, które znosić musiał z ręki wyznawców tej błędnej wiary, gnało go ku słońcu, zwanemu miłością.
W ciągu swej bytności u „świętego" wspomniał mu raz Sali, że zna mię i że słyszał z ust moich piękną naukę „miłości". Murabit zgromił go — i to właśnie przyczyniło się głównie do jego wywiezienia na El Michbaja.
— Teraz — kończył Sali — byłem pewny, że czeka mię albo śmierć, albo dola niewolnika. Gdy wtem Bóg zesłał cię znowu na mój ratunek. Czyż to nie dostateczna wskazówka, że miłość, którą głosisz, jest największą potęgą na niebie i na ziemi Ty głosisz ją nie słowami, lecz czynem; przez miłość dla uciśnionych bliźnich dokonywasz cudów, sam jeden w najokropniejszych warunkach zwyciężając bandy łotrów i morderców. Czyż nie jest to dla mnie najlepszym drogowskazem do owej pięknej gwiazdy, do której wzdycham lata? i czy nie powinienem teraz zamknąć za sobą nazawsze furtki, poza którą pleśnieje islam, i uwierzyć w prawdziwego Mahdiego, który głosi, że miłość jest jedyną drogą do Ojca niebieskiego?
Chwyciłem go za rękę, pytając:
— A pamiętasz moje słowa, wyrzeczone do ciebie tam, przy ruinach muzallah: „Błądzisz teraz poomacku. Ale przyjdzie czas, że ukaże się przed tobą gwiazda, która mędrców do Bait-lam wiodła! Gwiazda ta zaprowadzi cię do tego, którego głos dziś jeszcze brzmi przez wszystkie kraje: „Jam jest prawda i żywot! Kto mnie znajdzie, znajdzie żywot u Ojca, który jest w niebiesiech".