Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/444

Ta strona została przepisana.

— Psie jeden! — krzyknął wściekły, chcąc się podźwignąć, a poczuwszy wrzynające się mu w ciało powrozy, opadł bezwładnie na ziemię. — Niczego innego nie uczyłeś się w życiu, tylko pokazywania zębów! Allahby dał, żebyśmy ci je powyrywali jak najprędzej!
Było to powiedziane dosyć dowcipnie. Ale jeszcze dowcipniej odpowiedział mu Ben Nil, i to nie słowami, lecz ręką, wymierzając mu potężny policzek.
Odpowiedź ta poskutkowała, i mogłem już bez przeszkody mówić dalej:
— Urządziłem wam tutaj umyślnie spotkanie, aby wam obydwom zakomunikować, co postanowiłem uczynić z wami. Obaj jesteście moimi śmiertelnymi wrogami, i wedle waszego zwyczaju oraz praw tutejszych, mógłbym was uśmiercić, za co ludzkość byłaby mi winna wdzięczność. Jakkolwiek, jako chrześcijanin, przebaczam wam wszelkie osobiste urazy, jednak nie wynika z tego, bym was uwolnił od ręki sprawiedliwości za wasze zbrodnicze rzemiosło. Reis effendina jest właśnie wykonawcą tej sprawiediwości, i jemu was oddam.
— Nie czyń tego, effendi! — wyrwał się żywo Abu Rekwik. — On nas natychmiast każe powiesić. Wolimy być ukarani przez ciebie, effendi, podług praw chrześcijańskich!
— A więc tak? Gdy idzie o twój interes lub, jak w tym wypadku, o życie, powołujesz się na chrześcijanizm, zapominając o islamie. Ale pomyśl tylko! Przed chwilą życzyłeś mi, aby mię Allah przeklął. Otóż gdybyś był istotnie spodziewał się ode mnie łaski, to nie byłbyś bryzgał mi takiemi życzeniami w oczy. Cóż bowiem przyszłoby ci z łaski przeklętego? Jeżeli tedy prosisz o łaskę chrześcijanina, który spadł w przepaść przekleństwa, to o ileż głębiej musisz znajdować się sam?
— Dusza twoja jest tak czarna, że czarniejszą już nigdy nie będzie! — krzyknął. — Chcesz wydać nas reisowi effendinie, i on nas zamorduje. Ale straszliwy