Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/446

Ta strona została przepisana.

Nil. Ale zanim zdołał go uchwycić, zadałem zbrodniarzowi taki cios pięścią pod brodę, że się w jednej chwili zwalił z nóg, rozciągając się na ziemi, jak długi. Rozkazałem natychmiast związać mu nogi i odkomenderowałem kilku asakerów dla strzeżenia go i jego towarzysza. Ben Nil był mi potrzebny przy rozdzielaniu zdobyczy, więc zdjąłem z niego obowiązek dozorowania łotrów.
Gdy rozniosła się wśród mych podkomendnych wieść o tem, że będę dzielił łupy, z prawa i zasługi im należące, powstała wielka wśród nich radość — tem większa, że nie reis effendina, lecz ja miałem szafować. Radość zaś ta objawiła się tak głośno, taki zgiełk powstał wśród całego mego otoczenia, że z trudnością zdołałem jaki-taki ład i spokój przywrócić.
Do udziału przypuściłem nie tylko tych, którzy uczestniczyli w napadzie, ale wszystkich należących do okrętu, a więc asakerów, Takalów, przyjętych w Faszodzie, żołnierzy z Seribah Aliab i wreszcie El Homrów. Brakowało zresztą na okręcie z biorących udział w poprzednich wyprawach tylko tych, co wystąpili ze służby jeszcze w Faszodzie, gdy się tam reis effendina był zatrzymał.
Przy podziale nie obeszło się bez gwałtownych scen, zwłaszcza wśród nieokiełznanych synów puszcz afrykańskich, i kilka razy byłem zmuszony użyć pięści, by uspokoić zbyt zachłannych i chciwych.
Ku wielkiej mojej radości dowiedziałem się od jednego z jeńców, że do El Michbaja należało kilkadziesiąt wielbłądów, znajdujących się w lesie w odpowiedniem ogrodzeniu. Zwierzęta te podarowałem El Homrom i Takalom, ażeby mogli przedsięwziąć podróż do swej ojczyzny. Oczywiście nie zaniedbałem również wyposażyć ich przed drogą w środki żywności, broń, i amunicyę, czego w El Michbaja było podostatkiem.
Trzej oficerowie otrzymali, oczywiście na osobności, tyle, że stali się ludźmi względnie zamożnymi, jak również Ben Nil, Abu en Nil, no, i Selim, który, jako „bo-