Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/456

Ta strona została przepisana.

zadosyć drugiemu i zaznaczając przedewszystkiem, co mówią o nim w Moabdah.
— Tak, effendi — odrzekł, — jestem bogaty, bardzo nawet bogaty. I wiesz, kto się do tego przyczynił? Zdziwisz się, gdy ci to powiem.
— No, no?
— Barjad el Amin!
— Maszallah!
— Tak, on istotnie. Ale mów raczej, czy dowiedziałeś się co o moim bracie, bo ciekawość mię pali. Wiem tylko, że Barjad el Amin wydał go osławionemu Ibn Aslowi, przyczem obdarli go z moich pieniędzy i użyli ich na handel niewolnikami, zarabiając na tem wielkie sumy. Allah jednak ukarał Barjada el Amina, gdyż żona jego i dzieci zmarły na cholerę. Po stracie ich boleść i żal tak mu poruszyły sumienie, że postanowił odpokutować swoją zbrodnię. Przedewszystkiem więc całą gotówkę, jaką miał w depozycie u Ibn Asla, tudzież uzyskaną ze sprzedaży wszystkich ruchomości, przyniósł aż tu i wręczył mnie, jako odszkodowanie. Siedzieliśmy nad rzeką, i on mi z żalem opowiadał o swoich nieszczęściach, wyrażając zarazem skruchę i żal, iż mię skrzywdził. Wreszcie oddał mi zrabowane pieniądze i zerwawszy się odszedł na stronę. Sądziłem, że wróci, ale czekałem napróżno... Na drugi dzień rano rybacy wydobyli z wody jego martwe zwłoki... Allah niech będzie miłosierny dla jego duszy! Żałuję go mocno i wolałbym, aby żył, zatrzymując sobie pieniądze, a tylko powiedział mi, gdzie się podziewa brat mój.
— Czy el Amin nie wiedział o tem?
— Nie, bo Ibn Asl nie powiedział mu prawdy.
— No, nie smuć się zbytnio, gdyż ja coś wiem o tem...
— Co? O miejscowości, czy o mym bracie?
— O jednem i o drugiem.
Na te słowa zerwał się Ben Wazak i począł mię błagać, abym mu powiedział wszystko. Rozumie się —