Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/59

Ta strona została przepisana.

uczynił muzabir? Śmierć jego musi być pomszczona! Ja sam pójdę do kedywa, a wówczas biada mordercom! trzykroć biada! Nie spocznę, dopóki nie dokonam zemsty i nie wyduszę was bez miłosierdzia... Śmieliście podnieść bezecne ręce na człowieka, który...
— Milcz, psi synu! — przerwał mu piorunującym głosem emir, który do tej chwili mówił spokojnie. — Śmiesz zarzucać nam bezecność? Toć ty sam jesteś najgorszym ze wszystkich bezecników na świecie. Znane nam są wszystkie twoje przestępstwa i zbrodnie, a mimoto bezczelnie poważasz się mi grozić! Zdaje ci się może, że twoje idyotyczne słowa odurzą mię, jak haszysz? Dosyć tego! Przemawiasz do mnie z takiej wyżyny, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko przyznać ci odpowiednie stanowisko natychmiast, a mianowicie wyżej o dwie gałęzie od muzabira! Potem niech cię święta Kadirina, którą nam się odgrażasz, odetnie od stryczka! Allah jest sprawiedliwy, a kedyw i ja musimy sprawiedliwości przestrzegać; zbrodnia musi być ukaraną!
W kilka minut później pyszałkowaty i zatwardziały zbrodniarz wisiał wysoko, bardzo nawet wysoko.