Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/76

Ta strona została przepisana.

tworząc rozwarty kąt. Okolice nad obydwoma ramionami są bagniste i niemożliwe do przebycia, zwłaszcza od strony południowo-wschodniej. Północne ramię ma tylko jedno miejsce, gdzie można byłoby przejść wbród, i nie ulegało wątpliwości, że Ibn Asl tędy podąży do Wagundy.
Plan mój był następujący: Osaczyć bród z obu stron. Oddział, będący z drugiej strony rzeki, ukryje się aż do chwili, gdy Ibn Asl minie go i wejdzie do wody, a wówczas oddział nasz natrze na niego z tyłu. Ponieważ zaś po obu stronach, nalewo i naprawo, rozciągają się bagna, więc ścigany musi szukać jedynego wyjścia na brzegu przeciwnym, gdzie zastąpi mu drogę oddział drugi i owładnie całą bandą może nawet bez jednego wystrzału. Oprócz tego liczyłem na Dingów, którzy byli z Ibn Aslem, a których dowódca, jak wiadomo, znajdował się u nas. Gdyby ten choćby zdalęka krzyknął do nich, że Ibn Asl zamierza ich oszukać w sposób haniebny, poddaliby się wszyscy bez najmniejszego oporu, a wtedy Ibn Asl z garstką swoich asakerów rad-nierad zmuszony byłby poddać się również. Ażeby być jeszcze pewniejszym zwycięstwa, postanowiłem urządzić w odpowiednich miejscach nad brodem okopy i zasieki, któreby chroniły dostatecznie naszych ludzi przed kulami wroga, gdyby chciał strzelać.
Zaraz po powrocie zwołałem coś w rodzaju rady wojennej, w której wziął udział emir oraz naczelnicy Djangów, Borów i Goków. Przedstawiłem im dokładnie cały swój plan, Agadi zaś przetłómaczył moje objaśnienia dwom swoim towarzyszom, i byłem pewny, że zgodzą się nań bez najmniejszej dyskusyi, — gdy najniespodziewaniej spotkałem się z dziwną obojętnością wszystkich. Naczelnicy spoglądali z wielkiem zakłopotaniem to na emira, to znów jeden na drugiego i milczeli; zrozumiałem, że nie mieli odwagi zgodzić się na mój plan. Czyżby reis efiendina zbuntował ich przeciw mnie? Na zapytanie moje, zwrócone do niego w tym przedmiocie, odburknął niechętnie: