jednak samej sprawy i z przyjaźni dla ciebie proszę tylko, abyś mi pozwolił walczyć w twoich szeregach, gdyby oczywiście do walki tej przyszło.
Sądziłem, że słowa te rozbroją go zupełnie. Niestety, on je pojął inaczej.
— Masz słuszność — odrzekł, rozdraźniony wielce. — Jesteś tu obcy, i właściwie nasze stosunki nic cię nie obchodzą. Ująłeś wprawdzie sobie wczoraj tych ludzi swoim... tańcem, dziś jednak nabrali oni innego przekonania, a mianowicie, że moje zachowanie się jest o wiele godniejsze, i radziby teraz odebrać ci komendę, by mnie ją oddać. Co się zaś tyczy twego udziału po naszej stronie, to najzupełniej nic przeciw temu nie mam.
— Godzę się w zupełności na to, i jeżeli łaska, radbym tylko dowiedzieć się, jaki jest twój plan bojowy.
— Dowiedzieć się, owszem; ale z góry zastrzegam się przed jakiemikolwiek poprawkami z twej strony.
Plan mój jest bardzo prosty i wiedzie do celu najkrótszą drogą.
— Proszę więc, mów!
— Podobny jest do twego, jak dwie krople wody do siebie. Ty chcesz wrzucić Ibn Asla do rzeki, ja zaś do jeziora, i w tem chyba tylko jest różnica.
— Do jeziora? tu, u stóp tego wzgórza?
— Rozumie się. Będzie to, całkiem nietrudne, podczas gdy wedle twego planu musielibyśmy maszerować, Allah wie, dokąd i grzęznąć w bagnach. Nie, effendi. Zostaniemy tu, na górze. Ibn Asl nie wie, że się tu znajdujemy i że Gokowie są ostrzeżeni; przybędzie więc i rozłoży się obozem między wzgórzem a jeziorem, skoro zaś to uczyni, urządzimy na niego atak z góry i wpędzimy go w jezioro.
— Bez zaprzeczenia, wydaje się to prawdopodobnem i nawet jest ponętniejszem; ale rzecz wymaga głębszego namysłu. U brodu miałby nieprzyjaciel jeden tylko ratunek w poddaniu się, tu zaś ma z dwu stron wolne pole do ucieczki, i kto wie, czybyście go schwy-
Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/78
Ta strona została przepisana.