Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/79

Ta strona została przepisana.

tali nawet przy bardzo sprzyjających okolicznościach. W każdym razie popłynie tu wiele krwi, a twojem zadaniem przecie jest jedynie dostać w swe ręce żywego Ibn Asla. Założyłbym się jednak, że...
— No, no, daj pokój! — przerwał mi. — Jesteś dzielny, odważny, silny i sprytny, ale nie wojak, i aczkolwiek kula twoja nie chybia nigdy, to o strategii nie masz najmniejszego pojęcia, co miałem sposobność stwierdzić już kilkakrotnie. Plan mój jest dobry i będzie wykonany. Tobie zaś pozwalam wziąć udział w bitwie, jednakże pod warunkiem, że nie będziesz się mieszał do żadnej rady.
Było to powiedziane w tonie, że się tak wyrażę, służbowym, jak zwykli mówić przełożeni do swoich podwładnych. Dziwny człowiek! Tyle razy byłem zmuszony wytężać wszystkie siły dla naprawienia popełnianych przez niego błędów, aż tu nagle słyszę, że o strategii nie mam pojęcia! Zapewne, strategikiem nie byłem nigdy i nie jestem nim; ale żeby schwytać Ibn Asla, posiadałem o wiele więcej zdolności, niż obrażony w swej dumie emir. Ostatnie jego słowa były prawie grubijańskie, i dlatego powstałem z miejsca, odzywając się zupełnie spokojnie:
— Niema człowieka, któremubym był winien ślepe posłuszeństwo, i prawdopodobnie nie zdarzy mi się to nigdy w przyszłości. Allah izallamak! niech cię Bóg strzeże!
I wyszedłem z chaty, w której odbyła się ta niemiła dla mnie rozmowa.
U progu zastałem Ben Nila. Był bardzo zaniepokojony, lecz, spojrzawszy mi uważnie w oczy, ozwał się:
— Hamdulillah! poszło lepiej, niż się spodziewałem. Myślałem, że wyjdziesz podraźniony, gdy tymczasem, widzę, jesteś zupełnie spokojny. Więc udało ci się postawić na swojem?
— Skąd wiesz, że chciano mi się sprzeciwić?
— Od tłómacza. Reis effendina podczas naszej nieobecności zagroził Gokom, że zda ich na łaskę losu, jeśli nie otrzyma wyłącznego i nieograniczonego dowództwa.