Strona:Karol May - W Kraju Mahdiego T.3.djvu/98

Ta strona została przepisana.

Pomiędzy dwoma ogniskami leżeli nieszczęśliwi, którzy tak niedawno jeszcze odpoczywali w swych chatach, nie przeczuwając smutnego losu, jaki ich spotka! Poukładano ich, jak snopy na klepisku, jednego obok drugiego — osobno mężczyzn, a osobno kobiety i dzieci. Pomiędzy rzędami przechadzali się tam i z powrotem asakerzy, wywijając w powietrzu skórzanymi batogami. Jeńcy powiązani byli wszyscy, gdy jednak który z nich poruszył się tylko, otrzymywał natychmiast w nagie oczywiście ciało uderzenie tak silne, że krew tryskała strumieniem. Nie mogłem patrzeć na to i odwróciłem się; to samo uczynił Ben Nil i Selim.
Ibn Asl zajęty był około grupy dzieci, szacując je i wybierając, co roślejsze a zdrowsze. Spostrzegłszy, że odwróciliśmy się od widoku jeńców, przybiegł ku nam, wskazał sterczące z ziemi pale, które służyły do przywiązywania bydła, i rzekł:
— Widzę, że psy nie chcą patrzeć na moje dzieło i odwracają się. Przywiązać ich więc do tych palów w ten sposób, by mieli przed sobą szereg jeńców, a jeżeli zechcą zamykać oczy, to nie żałujcie batoga, dopóki ich nie otworzą!
Rozkaz ten wykonano w tej chwili, przywiązując nas do wspomnianych pali. Po prawej mojej stronie dymiło rumowisko spalonej wsi; widziałem tu wyraźnie wśród zgliszczów wielką liczbę napół zwęglonych ciał ludzkich... Nalewo ode mnie garnęła się do kupy wylękniona trzoda, której Djangowie pilnie strzegli. Wprost leżały szeregi niewolników, jęczących, jak potępieńcy, a wśród nich uwijali się asakerzy, niby szatani bezlitośni a okrutni!...
Ibn Asl ukończył przegląd spędzonej dziatwy. Jednostki zdolne do transportu i przedstawiające jakąkolwiek wartość pozostawiono w spokoju, a inne, które uznane zostały przez niego za niezdatne, odrzucono powiązane na bok, jak drewna lub kamienie...
Nie mogłem wiedzieć jeszcze, co łotr zrobi z tym „Wysortowanym towarem". Przypuszczałem nawet, że