Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/121

Ta strona została skorygowana.

łem do powiedzenia. Cóż ty na to? Czy i teraz odzyskanie moich pieniędzy uważasz dalej za rzecz możliwą?
— Przedewszyslkiem sądzę, że raki posiada w sobie zarodek wszelkich nieszczęść ludzkich...
— Raki? Skąd ci to do głowy przychodzi, mój emirze?
— Bo jedynie wódka jest przyczyną, żeś wpadł w takie nieszczęście.
— Ale cóż ma wspólnego raki z szeikiem Kelurów? Nie rozumiem...
— Nie udawaj głupiego! Gdybyś się wczoraj nie upił, nie wypaplałbyś przed Akwilem, iż masz schowane pieniądze, i nie byłby ci ich ukradł. Wódka też winna, że dostałeś się w ręce szeika i że następnie chciałeś się powiesić. Nie możesz mi przecież teraz zaprzeczyć temu, iż wódka doprowadziła cię do samobójstwa?
Milczał, nie mogąc na to nic odpowiedzieć, ja zaś ciągnąłem dalej:
— Jeżeli nie wyrzekniesz się raki, to czeka cię jeszcze niejedno nieszczęście, które zepchnie twą duszę na samo dno nędzy. Gdy zaś przestaniesz pić raz na zawsze, życie twoje upłynie ci spokojnie i szczęśliwie, a wkońcu, po najdłuższych dniach pobytu na tej ziemi, przejdziesz bez zachwiania przez es siret, most śmierci, do krain wiecznej szczęśliwości. A most ten wcale nie jest szeroki i według Mahometa podobny jest do ostrza szabli. Czyż więc możliwe, ażeby człowiek pijany, nie mo-

121