Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/125

Ta strona została skorygowana.

oczy i wskazał drogę poprawy! Wyrzekam się od tej chwili raki i przysięgam...
— Tylko bez przysiąg!... — przerwałem mu. — Jestem zwykłym śmiertelnikiem, takim samym, jak i ty, nie mogę więc żądać od ciebie przysięgi. Wystarczy mi twoja obietnica.
— Dobrze, przyrzekam ci na moją duszę, na nietykalną brodę proroka i jego następców, że począwszy od dzisiejszego dnia nie będę już nigdy pił raki. Allah to słyszy i przekona się, że dotrzymam słowa. Daję ci na to rękę. Zawierz mi!
Uścisnąłem podaną mi brudną dłoń za moim przykładem poszedł i Halef, również mową moją bardzo przejęty, poczem rzekł do oberżysty:
— Niechaj Allah będzie z tobą, synu pijaństwa, wchodzący na drogę poprawy! Wyrzuć przeklętą raki z domu i nie wpuszczaj jej więcej zpowrotem; a uważaj, aby nie wlazła oknami, bo to ogromnie natrętna bestja, i gdy się kogo raz uczepi, nie chce go puścić za nic w świecie. Skoro jednak raz zdobędziesz się na opór przeciw niej, zobaczysz niebawem, jak wyglądać będzie twój dom i całe twe obejście, gdzie dzisiaj gnój i błoto po kolana i gdzie ty sam, wśród tego gnoju brodząc, wyglądałeś jak dabb sakran (pijana jaszczurka) w łożu królowej Sabby... A teraz umyj się przedewszystkiem, przebierz w czyste szaty, każ oczyścić dom i podwórze, a zobaczysz, że pozbędziesz się dżerab (parch) i innych amrad el gild (choroby skórne).
Gospodarz nie czuł się wcale obrażony dość drastycznemi wyrażeniami małego Hadżi — przeciw-

125