Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

mumje, ażeby niedźwiedzie miały więcej do roboty i aby przez to zgroza i męczarnia skazańców trwała jak najdłużej. Nieszczęśliwi byli tak oblepieni miodem, że aż ściekał im z twarzy i z całego ciała.
Przypomniałem sobie w tej chwili, jak to Indjanie ze szczepu Pueblo chowają swoich umarłych... Przywiązują oni zwłoki do grubego pala, który wbijają w ziemię, zazwyczaj na górze. Zgroza przejmuje podróżnego na widok takich zwłok, sterczących gdzieś nad skałami. Całe stada gawronów obsiadują je i rozszarpują!... A tu, w muzallah, nie martwe zwłoki, lecz żywe ciała miały uledz temu samemu...

Obaj Bebbejowie, przekonawszy się, że nie zdołają własnemi siłami wydostać się z okropnego położenia, wpadli w apatję, i tylko od czasu do czasu wzdychał głęboko jeden lub drugi. Dopiero po niejakimś czasie stary Akwil zaklął tak okropnie, iż słowa te nie nadają się nawet do powtórzenia.
— Nie potępiaj Kelurów, lecz raczej samego siebie! — rzekł mu na to syn. — Oni przecież wykonywują tylko zemstę, do której ty ich zmusiłeś.
— Ba, ale czemu mszczą się w tak okrutny sposób? Czyżby rozstrzelanie nas nie było dla nich dostatecznem zadośćuczynieniem?
— O nie! Bo przypomnij sobie: czy byłeś wobec nich przed dwoma laty względniejszy? Zamiast zastrzelić pojmanego Kelura, zakopałeś go żywcem

161