Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

— W takim razie nie pojmuję cię wcale!
— Przed chwilą właśnie wziąłem na swoje sumienie podobną odpowiedzialność.
— Nie rozumiem?...
— Posłuchaj! Szir Samurek jest zbójem i zbrodniarzem, to prawda. Ale czem-że byliście wy, zanim wam przebaczyłem? On miał zamiar pozbawić mię życia, i wy zamierzaliście to samo. Odpłaciłem wam za to nie zemstą, lecz przebaczeniem, i mam prawo postąpić tak samo z szeikiem Kelurów.
— Kelurowie są naszymi wrogami i między nami a nimi toczy się krwawy spór!
— Mnie to nic nie obchodzi! Czyż do tej chwili i wy nie nazywaliście nas swymi wrogami? A jednak, jak sądzę, nie jesteście już nimi teraz. Przed chwilą zresztą mówiłeś tak pięknie o miłości, a teraz obstajesz przy zemście względem swych wrogów... Czy myślisz, że miłość, jakiej wymaga od nas Bóg, dopuszcza, aby tak postępować? Czyż sądzisz, iż jest zasługą kochać jedynie tych, którzy ciebie również kochają? Kto poznał, jak wygląda prawdziwa miłość, ten powinien wytężyć wszystkie swoje siły, aby się mógł sam na nią zdobyć, aby się w niej zaprawdę doskonalił. Proś zatem Allaha, aby ci w tem dopomógł, bo, wierzaj mi, niema większego szczęścia na ziemi, jak żyć w miłości i umrzeć pod opiekuńczemi jej skrzydłami. Ale nie możemy teraz zbytnio rozwodzić się nad tem, gdyż niewiele już mamy czasu. Czy przypominasz sobie, co ci od-

177