Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/204

Ta strona została skorygowana.

ze mnie, czyni mię szczęśliwszym, niżbym się czuł, posiadając bogactwa całej ziemi.
Szir Samurek, słuchając słów moich, namyślał się nad czemś i przygryzał wargi prawie-że do krwi. Najwidoczniej nurtowało mu w duszy jakieś ważne postanowienie.
— Effendi, — ozwał się wreszcie — zwyciężyłeś mię dwukrotnie: przedewszystkiem swoją chytrością i zuchwalstwem, a następnie słowami, które trafiły mi do serca. Mimo to, nie powiem ci jeszcze, co postanowiłem, a tylko pozwól, iż doświadczę cię teraz, zanosząc do ciebie prośbę: uwolnij mi ręce, emirze, abym je mógł złożyć do modlitwy!
Czy był to podstęp z jego strony? Jeden rzut. oka na jego twarz wystarczył, abym się przekonał, że był szczery i nie żywił względem mnie zbrodniczych zamiarów. Rozciąłem mu więc więzy, mówiąc przytem:
— Przekonaj się, jak zwykł postępować w takich wypadkach chrześcijanin, podczas gdy wyznawca proroka wyśmiałby cię i wydrwił. Rozwiążę ci całkowicie nietylko ręce, ale i nogi, i daję ci wolność zupełną. Będziesz mógł pójść, dokąd ci się spodoba, oczywista, jeżeli godność twoja i honor pozwolą ci na to, abyś poszedł sobie, nie spełniwszy moich żądań, a więc oszukał podstępnie człowieka, który obdarzył cię wiarą i zaufaniem. Jeżeli istotnie tkwi w tobie podobna myśl, to również nie wzbraniam ci iść i chełpić się przed swoimi, żeś mię oszukał!...

204