— Taki sam hamail, jaki nabyłeś w Mekce, ma również mój...
Chciał powiedzieć, że ja również posiadam hamail, który mogłem oczywiście nabyć jedynie w Mekce, — wiadomo zaś, że tam, według praw mahometańskich, nie wolno stanąć nogą żadnemu chrześcijaninowi. Nie chciałem, aby „ulubieniec Allaha“ wiedział o przekroczeniu przeze mnie tego prawa, przerwałem więc szybko Halefowi, rzucając pytanie:
— Czy nie byłbyś tak łaskaw pokazać mi swego hamail? Sali odwiązał książkę i, wręczając mi ją, rzekł:
— Właściwie tej świętej księgi nie powinny dotykać ręce niewiernego, i jeżeli prośbie twej nie odmawiam, masz dowód, jak wysoko cię cenię.
Koran znam tak samo dobrze, jak naszą biblję. Prosząc o pokazanie egzemplarza, nie czyniłem tego dla zobaczenia, jak wogóle koran wygląda, lecz z innego powodu, a mianowicie — chciałem się przekonać, czy Sali był istotnie szeryfem (wysłaniec Mahometa). Nie znalazłszy w książce odpowiedniej uwagi, ani też pieczęci, zapytałem:
— Czy wiesz o tem, że spisy z nazwiskami wszystkich szeryfów muszą być odsyłane co roku z wielką hadż do Mekki?
— Wiem.
— I wiesz zapewne, że nazwisko każdego szeryfa, który uzyska hamail, musi być urzędownie w tej księdze uwidocznione?
— Oczywista, że wiem, skoro jestem szeryfem.
— A dlaczego w księdze niema twego nazwiska?
Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/37
Ta strona została skorygowana.
37