Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

— A ty tymczasem strzelisz do mnie, kiedy, odchodząc, odwrócę się do ciebie plecami!
— Nie obawiaj się tego, bo jestem chrześcijaninem, a nie skrytobójcą. Ale powiadam ci, że mi moich służących masz zwrócić, bo w przeciwnym razie z miejsca ci się ruszyć nie pozwolę.
— W jaki sposób zmusisz mnie do ich wydania? Jeżeli zobaczę jeden krok nieprzyjacielski z twojej strony, każę ich zabić.
— Czyń, co ci się podoba!
— Słowa twoje brzmią, jak słowa władcy, ale nas nie powstrzymają ani chwili.
— W takim razie kule moje zatrzymają was dłużej, aniżeli przypuszczasz. Kto z was opuści miejsce, na którem stoi, pierwej, zanim mi służących zwrócicie, grób swój tu znajdzie.
— Ty sam za kilka chwil będziesz trupem!
Odszedł powoli, wsiadł na wielbłąda i pojechał do swoich, Wierzył widocznie w uczciwość mojego słowa, gdyż nie od-

105