Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

żyła mi kaffije, chustka o powierzchni mniej więcej jednego metra kwadratowego. Składa się ją na krzyż i przymocowuje do tarbusza[1] w ten sposób, żeby jeden koniec osłaniał twarz, a drugi tył głowy i szyję. Biedacy noszą wełniane lub półwełniane kaffije, bogaci używają jedwabnych, za które w Kairze płaci się po piętnaście franków i więcej. Chustki te, wyrabiane przeważnie w Cuk i w Bejrucie, są dość ozdobne i mają zwykle niebieski lub czerwony deseń na tle złocistem lub białem. Moja kaffije była jednak ciemna. Uzbrojony bytem w nóż i rewolwery.

Światło, które przed sobą zobaczyłem, pochodziło od ognia podtrzymywanego suszonym gnojem wielbłądzim, jedynym meterjałem opałowym na pustyni. Ponieważ tego materjału nigdy niema wiele, przeto podróżni z oszczędnościowych względów rozpalają ogniska małe i zaledwie tlące. I to, które przed sobą widziałem, świeciło bardzo słabo, co mi było,

  1. Fez.
127