rzysza, i sam jechał nocą przez pustynię. Kiedy go Murad Nassyr zobaczył, zerwał się natychmiast i zawołał:
— Abd Asl! Na Allaha, czy to być może? Ani mi przez myśl nie przeszło, że cię tu spotkam!
Na ten krzyk odwrócił się przybyły, i wtedy mogłem mu się dokładnie przypatrzyć. Rzeczywiście, był to Abd Asl, „święty fakir“. W pierwszej chwili chciałem wybiec z ukrycia, aby z nim wszystkie rachunki załatwić, musiałem sobie jednak narazie jeszcze tej przyjemności odmówić.
— El Ukkazi! — odpowiedział fakir głosem pełnym zdumienia. — Czy moje oczy dobrze widzą? Tyś tu, przy Bir Murat? Allah cię tu sprowadził, gdyż właśnie chciałem się z tobą spotkać.
Przystąpił do Murada Nassyra i podał mu rękę, a ten potrząsnął nią i odrzekł:
— Istotnie, Allah zrządził to spotkanie, a dusza moja cieszy się widokiem
Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.
133