Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

razy większym, niż dotychczas, gdyby wiedziano, że stoję u twego boku.
— Chciałbyś więc zostać u mnie?
— Tak, effendi.
— Nie może to być, gdyż nie podoba mi się twoja nieustanna waleczność. Może mnie ona łatwo uwikłać w jaką krwawą sprawę.
— Już ty się o to nie bój, effendi! Jeśli w mojej przelewającej się odwadze rozpoczynam z kim walkę, to sam ją kończę; pod tym względem znasz mnie dostatecznie. Ciebie na żadne niebezpieczeństwo z pewnością nie narażę, natomiast, gdybyś wbrew moim usilnym staraniom znalazł się w jakimś kłopocie, możesz być pewny, że całej mej bohaterskiej energji użyję, aby ciebie ocalić. Poza tem będę ci zawsze we wszystkiem posłuszny. No, i cóż powiesz na moją propozycję?
— Namyślę się jeszcze.
— Effendi, to sprawa zupełnie jasna niema się nad czem namyślać. Cenniejszego sługi nade mnie z pewnością nigdy nie znajdziesz.

10