— Być może, ale już mam służącego.
— Ben Nila? Jakież usługi może ci oddać ten młodzieniec? Jakież on bitwy wygrał, jakie odniósł zwycięstwa?
— On jeszcze młody i łatwo może stać się większym bohaterem od ciebie.
— Daruj, effendi, ale ja w to nie wierzę. Żeby się czegoś nauczyć, przedewszystkiem trzeba umieć słuchać, on tymczasem żadnej nauki ode mnie przyjąć nie chce i sprzeciwia mi się we wszystkiem.
— Jako człowiek doświadczony i rozsądny powinieneś być wyrozumiały. Byłoby mi bardzo przyjemnie, gdybyś się nim szczerze i po ojcowsku zajął.
— Twoje życzenie z największą przyjemnością gotów jestem spełnić. Będę znosił cierpliwie jego słabości, a głupstwa przebaczę ze spokojem i wyrozumiałością.
— Idź więc do Ben Nila i powiedz mu, że chcesz u mnie zostać. Zrobię tak, jak mi Ben Nil poradzi.
— Jakto? Taki słynny effendi chce się kierować wolą służącego?
Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
11