Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

czas mógł coprawda tylko w zwykłych sprawach okazać, pozwalała spodziewać się, że w razie potrzeby wykaże bardzo wiele odwagi.
Ilekroć ci dwaj ludzie zderzali się z sobą, patrzyliśmy jak na jakieś wesołe widowisko, a sceny podobne wprowadzały pożądaną odmianę w niemiłą monotonję podróży. Z tego właśnie powodu byłem gotów zatrzymać Selima przy sobie. Wiedziałem, że będzie to dość kosztowna przyjemność, ale ostatecznie, środki pieniężne, potrzebne na jej pokrycie, jakoś może potrafię zdobyć.
Przerwałem rozmyślania, gdyż zobaczyłem porucznika, wychodzącego z chaty. Szech wyszedł także i popędził ku rzece. Porucznik zbliżył się do mnie, wyjął cybuch z torby przytroczonej do siodła na wielbłądzie, nałożył fajkę i usiadł przy mnie. Podałem mu ogień.
— Masz doskonałego wielbłąda — zacząłem. — Zapewne to rozkosz nielada przelatywać pustynię na grzbiecie takiego zwierzęcia.
— Poznasz tę rozkosz, — odrzekł —

13