Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

się, stanął w samym środku wejścia, aby Nassyrowi zastąpić drogę, i rzekł:
— Zdaje mi się, żeśmy się już kiedyś widzieli.
— Ja ciebie? Nigdy! — odrzekł Turek dumnie, rzucając na porucznika wzgardliwe spojrzenie. Widać było, że mówił prawdę.
— Być może, że ty mnie nie zauważyłeś, ale ja ciebie widziałem.
— To mi obojętne. Mnie wielu ludzi widziało. Zresztą, nie miałem i nie mam z tobą nic wspólnego. Zejdź mi z drogi!
— Zaczekaj jeszcze chwileczkę. Chciałbym z tobą pomówić. Jak się nazywasz?
— Zapytaj o to, kogo chcesz; ja nie mam obowiązku ani ochoty odpowiadać na twoje pytania.
— Mylisz się! Czy wiesz, kto to reis effendina?
Twarz Turka drgnęła. Spojrzał na mówiącego, który miał na sobie zwykły strój Nubijczyka, całkiem inaczej, niż przedtem.
— Wiem bardzo dobrze, kim on jest,

15