Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niedaleko stąd nad brzegiem Nilu. Za pół godziny zaszedłbyś tam piechotą.
— To wsiadaj i jedź, napój swego wielbłąda, ale mojemu pić nie pozwól. Przyjdę do ciebie.
— Nie znajdziesz mnie!
— Nie obawiaj się, znajdę.
— Ależ ty nie znasz okolicy!
— Nie potrzeba mi tego, bo mam przewodnika, który mnie do ciebie zaprowadzi.
— Kto to być może?
— Twój trop.
— Czy rzeczywiście umiesz dobrze odczytywać ślady?
— Ślady są dla mnie takie wyraźne, jak dla ciebie pismo koranu.
— W takim razie jadę — boję się jednak, czy sobie zbytnio nie ufasz.
Wrócił na miejsce, na którem leżał przeznaczony dla mnie hedżin, dosiadł go i odjechał. Czekałem jeszcze przez chwilę. Wtem nadeszli Arabowie, poprzednio już przez Murada przyzwani, i poszli do rzeki, by napoić zwierzęta. Widocznie ich Turek wynajął, aby na-

32