Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

jak ja się z nimi w dalszą podróż zabiorę.
Na szczęście przypomniałem sobie szecha el beled. Porucznik był u niego i z tego wywnioskowałem, że zna jego i reisa effendinę. Poszedłem bezzwłocznie do szecha i po wstępnych pozdrowieniach przedłożyłem mu swoją prośbę.
— Panie, jesteś przyjacielem emira i jam na twoje usługi — odrzekł szech. — Czy chcesz wielbłądów wierzchowych, czy jucznych?
— Wierzchowych, ale muszą być dobre i szybkonogie.
— Czy możesz za nie zapłacić?
— Ceny za dwa wierzchowe wielbłądy nie mam oczywiście przy sobie.
— Więc można je tylko pożyczyć?
— I to trudno, — musiałbym zabrać ze sobą właściciela, a ten byłby mi w drodze tylko przeszkodą.
— Nie bój się, effendi! Tak źle nie będzie! Ceny wynajmu teraz płacić nie potrzebujesz. Oddacie wielbłądy szechowi Ababdeh w Abu Hammed, on mi je przyśle, a jeśli kiedy później emir będzie

35