Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

najbliższem spotkaniu nie minie cię śmierć z mojej ręki!
I tym razem nic mu jeszcze nie odpowiedziałem, gdyż nie wątpiłem, że wkrótce lepszą znajdę do tego sposobność. Po upływie kwadransa przyszedł szech el beled z dwoma ludźmi. Każdy z nich prowadził za uzdę wierzchowego wielbłąda. Nie były to wierzchowce zwyczajne, więc zafrasowała mnie myśl, że emir będzie musiał za nie zapłacić bardzo wysoką cenę. Powiedziałem szechowi, co myślę, odpowiedź jego jednak zupełnie mnie uspokoiła.
— Nie martw się, effendi! Nie my oznaczamy wysokość ceny najmu, lecz reis effendina. Jest on wysłannikiem wicekróla i mógłby właściwie nawet nic nie zapłacić. Ty mi tylko poświadczysz, że otrzymałeś od nas wielbłądy.
Dałem pisemne poświadczenie i dwa talary napiwku. Potem pożegnałem się z szechem i z owymi ludźmi. Selim i Ben Nil wsiedli, ja podałem im swoje rzeczy, poczem, zapłaciwszy khandżiemu należność za mieszkanie, której Turek

38