Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

uiścić nie myślał, opuściłem z dumą pieszo Korosko. Czy w Europie pożyczyłby kto obcemu takie wielbłądy?
Ponieważ wiedziałem, w jakim kierunku odjechał porucznik, łatwo mi było odnaleźć ślady jego wielbłąda. Podążyliśmy za temi śladami. Z początku oddaliliśmy się nieco od Nilu, wnet jednak skręciliśmy pod kątem ku jego brzegom. Ponieważ szedłem dobrym krokiem, dostaliśmy się nad brzeg w przeciągu jakich dwudziestu minut. Porucznik siedział w krzakach, których soczyste końce obrywał jego wielbłąd, podczas gdy mój leżał ze spętanemi nogami zdala od wody, ku której zwracał tęsknie rozwarte nozdrza. Żal mi było zwierzęcia, musiało jednak cierpieć ze względu na nasze późniejsze korzyści.
Porucznik był zaskoczony przybyciem nieznanych mu ludzi. Ponieważ znał z opowiadania moje ostatnie wypadki, więc się odrazu domyślił, kim są ci dwaj moi towarzysze.
— Musiałem długo czekać na ciebie — rzekł. — Myślałem już, że moich

39